Są na świecie miejsca, które kocha się od pierwszego pobytu. Są też takie, do których trzeba dorosnąć, zagłębić się w ich kulture czy zwyczaje, by zrozumieć wiele i wybaczyć. A i są takie, które pomimo wielu prób, nigdy nie zostaną naszymi ulubionymi kierunkami podróży. Do której grupy należy Maroko?

Z całym przekonaniem, napiszę, że do każdej. Wystarczy spytać różne osoby o ich opinie z podróży, a możemy dostać niejednolity wachlarz doświadczeń i wrażeń. Co więcej, podróżując kilkukrotnie do tego samego miejsca, możemy z całą pewnością, natknąć się sami na kilka rozbieżnych często odczuć.

Czemu tak się dzieje? Bo nie mamy realnej możliwości by wpływać na otaczający nas świat. Nasze relacje zależą nie tylko od samego miejsca do którego podróżujemy, ale w dużej mierze też od ludzi dookoła, a ci (wraz z ich nastrojami, emocjami czy zamiarami) zmieniają się niemalże non stop. Wszystkie perypetie uzależnione są również od naszego osobistego podejścia oraz wyborów jakie dokonamy podczas wyjazdu.. czy będziemy chodzić sami czy w grupie, a może skręcimy w tą mniej uczęszczaną alejkę medyny bądź skupimy się na bardzo turystycznym barze na dachu riadu.

Wszystko co przeżyjemy w Maroku, pamiętajmy jednak, że jest tylko naszym subiektywnym bagażem doświadczeń! Nie powtórzymy czyjegoś zachwytu nad danym miejscem, jak i nie musimy czuć się źle w miejscu, o którym mówi się negatywnie.

Prostym przykładem jest Marrakesz. Dla mnie to miasto miliona sprzeczności, które raczej mnie odpycha niżeli przyciąga. Kocham w tym mieście architekturę, zabytki czy muzea pokazujące cudowne tradycje Maghrebu. Uważam to miasto za najbardziej kolorowe, a i niewyobrażalnie inspirujące. Niemniej, unikam jak ognia ludzi z Marrakeszu oraz nie lubię robić z nimi żadnych biznesów. Nie jestem fanką tego jak sprytni próbują być, jak nachalnie podchodzą do turystów oraz wciskają za wszelką cene różne badziewia. Naprawdę sporo trzeba się nachodzić by dostać coś dobrego lub trzeba kogoś znać. Ceny tu są zawyżone, a i wiele produktów czy usług stworzonych tylko dla turystów. Choć jest tego też druga strona medalu.. rozmawiająć z wieloma Marokańczykami czy Marokankami, słyszę nie raz historie o tym, że najlepiej zarabia się w takich miastach jak Casablanka czy właśnie Marrakesz i to tam najłatwiej o samorozwój, tolerancje, wielką multikulturowość oraz nowoczesne podejście. Kontrasty biją zatem po oczach, dla kogoś jest tu źle, a dla innej osoby to raj na ziemi.

podroz maroko
zachód słońca na jemma al fna – więcej zdjęć z Marrakesza i opisu tego miasta we wpisie Live a Simple Life

I widzisz, to jest moja subiektywna opinia, bo są osoby, które kochają Marrakesz i uważają je za najlepsze marokańskie miasto. Co też przekłada się na turystyczne statystyki, bo miasto przoduje w wielu rankingach jako to najliczniej odwiedzane przez obcokrajowców w Maroku. Ja nie należę do grupy jego wielbicieli i nie będę Cię czarować, że tam jest zawsze cudownie. Choć naprawdę czasem lubię tam wpaść na dzień, maksimum dwa, by pokrążyć wśród starodawnych budowli pełnych kolorowych zelije. Jednakże, nieważne jak źle bym o swoich doświadczeniach z nim mówiła, jeśli przyjeżdżasz do Maroka musisz zajrzeć do tego miasta. To jak podróż przez najgorsze i najpiękniejsze historie kraju. Pomimo to, proszę, nie skupiaj się tylko na nim, a już zupełnie nie wyrabiaj sobie opinii o całym kraju czy Marokańczykach bazując tylko na tym co doświadczysz w Marrakeszu. Choć ja wielką fanką tego miasta nie jestem, nadal uważam, że pominięcie go w planie podróży jest zbrodnią. To co Cię tu czeka, to wielowarstwowa podróż, podczas której poznasz ile sprzeczności kryje się w Maroku i w Tobie. Idę o zakład, że chodząc po Marrakeszu, kilkanaście razy zmienisz o nim zdanie. Będziesz przechodzić od zachwytu po zmęczenie i wkurzenie, spowrotem wracając w objęcia ekscytacji.

Często przebywając tylko chwilę w tym świecie zachłyśniemy się tylko jednym powierzchownym wrażeniem. Będąc na zwykłej podróży, nie dostrzeżemy o co w tym świecie chodzi. A to swoista gra kontrastów rzeczy, które mogłyby spokojnie się wykluczać, tymczasem tu pasują i uzupełniają się wzajemnie. Mój mąż śmieje się zawsze, gdy mówię, że Maroko to świat sprzeczności. To gwar i spokój w jednym, to jak odnalezienie logiki w totalnym chaosie.

Tak opisując Marrakesz to jest dobry moment na przypomnienie, że w kraju jest naprawdę różnie. Wszystko co opisywałam swego czasu we wpisie – Jak łatwo dać się nabrać w Maroku i na co uważać – znajdziesz właśnie w tym czerwonym mieście, ale i w innych częściach kraju. To bowiem w jego medynie miałam jedne z najniebezpieczniejszych przeżyć związanych z Marokiem i zdecydowanie na jego bazie dostałam najcięższe lekcje. Teraz, za każdym razem odwiedzając Marrakesz, idę raczej w mniej turytyczne rewiry, częściej szlajam się po tych nowszych dzielnicach jak Gueliz, bądź do wielu miejsc zapuszczam się tylko w towarzystwie lokalsów by nie być zaczepianą. Swój swego pozna, a blondynka w Maroku może kusić (nie wszędzie, ale może). I tutaj też widać ten kontrast. Nowobogackie dzielnice jak Gueliz są idealnym rozwiązaniem dla wielu cudzoziemców, którzy mieszkając tam mogą nadal żyć na wysokim europejskim standardzie. Tymczasem tuż obok w medynie, pośrodku miliona krętych uliczek, zwykli mieszkańcy toczą często walkę o codzienność. Tu rodzą się dysproporcje, w rozumieniu dogmatów religijnych czy kultury. Jednakże te sprzeczności, nie wykluczają się wzajemnie, a współistnieją obok. Mieszkańcy Maroka czerpią garściami ze swojego bogatego dziedzictwa. Mieszanki stylu życia Amazygów (Amazigh), arabskich i europejskich wpływów, a także spuścizny Subsaharyjskiej Afryki. Doszukamy się tu także kilku nurtów muzułmańskich, złączonych ze sobą w wyjątkowe podejście do Islamu, tuż obok wiary w bogactwa ziemi czy symbolizm. W Maroku przeplatają się także chrześcijańskie i żydowskie wątki, przez co zagraniczny turyści nie muszą obawiać się żadnych prześladowań z tytułu odmienności poglądów religijnych. Wręcz przeciwnie, są tu mile widziani, a w miastach dostrzeżemy kościoły i synagogi.

~ marokańska codzienność

Wróćmy zatem do tych kontrastów, o których chciałam tu pisać. Życie w Maroku raczej częściej rozbija się o skrajności. Nowe rzeczy mieszają się ze starymi, brudne i zaniedbane stoją w opozycji pięknym, nowoczesnym i luksusowym. To się tyczy nie tylko wyglądu miast, lecz także zwykłej codzienności ludzi. Mi osobiście się to podoba. Wiele razy na swoich profilach podkreślam, że ten świat kontrastów jest dla mnie najbardziej autentycznym obrazem Maroka. I to ten świat chcę Ci pokazywać!

Coś może być białe, coś innego jest czarne, a Maroko jest kolorowe. Przy czym każdy odcień odkrywa przed nami różne, zarówno dobre jak i złe, oblicza. To wielowarstwowa układanka.

Maroko bowiem to nie tylko kwiarenki z herbatką, lecz także kluby nocne z używkami. To piękna tradycja kilku kultur, wymieszana z pogonią za nowoczesnym zachodnim światem. Jednocześnie odrzucenie kolonializmu, powrót do rytuałów natury i budowa własnej tożsamości. Widzimy kobiety chodzące całkiem zakryte czy w djellabach, czyli długim sukniach z kapturami z chwostem, oraz dziewczyny ubierające się w zwykłe jeansy i koszulkę. To mężczyźni, którzy próbują być idealnymi mężami, jednocześnie dopuszczając się czasem słownego molestowania kobiet na ulicach. O alkoholu zwykle nie powinno się mówić, tak samo seks jest swego rodzaju tematem tabu. Choć Maroko produkuje bardzo dobre wina, a w barach wieczorami dzieją się sceny, którymi niejeden erotyczny film mógłby się poszczycić. Kobiety żyją w świecie oddzielnym od mężczyzn. Społeczny model narzuca pewne role, wprawdzwie wiele osób młodego pokolenia od nich odchodzi, to jednak patriarchat jest tu nadal widoczny.

Wcześniej w tym roku, na łamach gazety Times of Israel, w artykule “Morocco, Magnificent Land of Contrasts” napisano coś, co idealnie podsumowuje tą wielopoziomowość kontrastów:

Poznanie krainy wymaga zrozumienia zawartych w niej niuansów: sposobu, w jaki tubylcy wchodzą w interakcję ze swoim miejscem, w jaki sposób tubylcy wchodzą ze sobą w interakcje i jak tubylcy wchodzą w interakcje z obcymi.”

Mohamed Chtatou

A tych niuansów i powiązań w kraju takim jak Maroko jest wiele. Możemy je odnaleźć na kilku płaszczyznach: geograficznej, społecznej, urbanistycznej czy etnicznej.

Na pierwszy rzut oka łatwo można spostrzec, że kraj może dostarczać nam różnych wrażeń krajoznawczych. Północ z dostępem do Morza Śródziemnego jest całkiem inna od południa, gdzie mamy przecież klimat oceaniczny. Wschód różni się od zachodu. Każde miasto jest na swój sposób inne, często wyróżnione nawet ze względu na dominujące kolory, a wioski oddają jeszcze odmienny charakter wszystkiemu. Dwa pasma górskie, Rif i Atlas, totalnie nie są do siebie podobne w wielu kwestiach. Różne wysokości, lasy iglaste czy liściaste, gaje czy wodospady. Inna flora i fauna. Podobnie jest z pustynią. Merzouga jest ciut inna niżeli Zagora, a i one dwie dostarczą całkiem innych doświadczeń niżeli tereny Sahary Zachodniej.

Co Ci gwarantuję, to, że w Maroku znajdziesz naprawdę zapierające dech w piersiach widoki! Niezależnie od tego, którą stronę kraju będziesz zwiedzać..

Jednakże podróżując po innych regionach, natknąć się możesz na wiele różnorodności. Z tą geografią, tuż obok idzie urbanistyczne wykorzystanie przestrzeni czy możliwości. Sporo ludzi przywiązanych jest do ziemii przodków. Plemiona berberyjskie mają odmienny styl życia jak Marokańczycy mieszkający w miastach, gdzie nie podąża się już tak mocno za wieloma tradycjami. To zauważamy bardzo, gdy podróżujemy z mężem po Maroku. On, Marokańczyk z południa, miał problemy ze zrozumieniem niektórych rzeczy czy zwyczajów będąc na północy. Nawet język, będący dialektem, nieco się zmienia. Na tapetę tutaj można też wrzucić społeczności saharyjskie, które często żyją w izolacji od tego nowoczesnego półświatka. Tak samo, małe wiejskie wioski, jak te gdzie kobiety tkają dywany. Tam jeździ się na osłach, wodę wydobywa ze studni, a atrakcją wieczoru jest liczenie gwiazd na niebie. I nieważne jak bardzo byśmy potępiali niektóre z ich zachowań, jak choćby traktowanie zwierząt, to żyją oni tradycjami przekazywanymi od wielu pokoleń. Turysty raczej się tam nie wpuszcza od tak, a jeśli już, to wywołuje on furorę.

Architektura Maroka również nie należy do monotonnych, zwłaszcza, że stawia się jednocześnie na unowocześnienie wielu miejsc oraz nadal tradycyjne sposoby dekoracji lub rękodzieła. Stare medyny z wysokimi murami odgradzają starodawne dzielnice od tych totalnie nowych i nowobogackich. Riady budowane są tuż obok światowych hoteli. I to też jest to, o czym pisałam w przypadku Marrakesza i Gueliz. Tworzą się dzielnice w wielu miastach, które bardziej przypominają to co znamy z europejskich stolic, niżeli to co pokazują nam marokańskie filmy turystyczne promujące region. Nie mniej jednak, wyjątkowo łatwo można zapuścić się w te staromodne i klasyczne miejsca. Przez co turyści nie powinni czuć się oszukani czy zawiedzeni.

Tak pisząc o kontrastach w mieście, to co rzuca się w oczy, to także rozwarstwienie społeczne. Bogatych, biednych i tych po środku. Bogaci żyją w bajce, jak książeta i księżniczki z baśni Tysiąca i jednej Nocy. Tymczasem, tuż obok rozbija się biedniejsza społeczność, która bez wsparcia wspólnot raczej by nie przeżyła. Totalnie nie dziwie mnie system jałmużny czy dzielenia się jedzeniem podczas świąt, bo tu w społecznościach każdy dba nie tylko o siebie. Poza tym, czy już wspominałam, że Marokańczycy lubią grać w grę pozorów? Tą zwaną w Polsce – postaw się, a zastaw się. To prawda, że spotkamy na swojej drodze tutaj mnóstwo gościnnych osób. Jednak jest grono ludzi w kraju, którzy nie posiadając nic, będą udawać przed najbliższymi bądź sąsiadami wielkie bogactwa i nie będą dzielić się niczym. To widać również poniekąd w podejściu Marokańczyków, którzy wyemigrowali za granicę. Znaczna większość z nich nie chce wracać do kraju czy podróżować w odwiedziny, dopóki czegoś się nie dorobią. Nie zdradzają czym dokładnie się zajmują by nie wyjść na biedaków, a stawiają zawsze na markowe ubrania, częste wizyty u barbera i inne oznaki luksusu. Dopóki nie wrócą jak książeta z milionami na koncie, by móc pokazać marokańskiemu światkowi, że dobrze sobie w życiu radzą, dopóty pozostają w ukryciu.

~ turystyczna bańka

O tych kontrakstach to naprawdę można by było pisać i mówić godzinami. Marokańczycy też mają swoje za uszami i niejeden może okazać się największym hipokrytą jakiego znacie. Niektórzy wierzą, ale nie praktykują, udając jedynie przed rodziną świętych. W ukryciu palą czy piją, byle rodzice nie dostrzegli. Tak samo z domu, młodzi bywa, że wychodzą ubrani bardziej skromnie, a później na ulicach pokazują wdzięki. To margines w całym kraju, ale wystarczy, że jest by ukazać kolejne przeciwności.

Oczywiście, podróżując do Maroka, zwłaszcza za pierwszym razem, nie natkniemy się zawsze na wszystkie skrajności. Nie dostrzeżemy kontrastów. Dobrze jednak posłuchać opini wielu ludzi, poczytać o tym kraju z różnych źródeł, by nie wpaść w pułapkę “cudowności” – o której pisałam, przy okazji felietonu dla Klubu Polek Insta Travellers. Osobiście, myślę, że spotkać Cię tu mogą przeróżne scenariusze, dlatego lepiej bądź przygotowany, że Maroko to nie jest tylko sielanka. Życie bywa różne, a nie każde miejsce jest tylko odpowiednim dla nas samych.

Na koniec opisu tego marokańskiego światka zostawiam Cię z piosenką Marii Sadowskiego:

Ah.. “marakeczi, w koło małpy i ślimaki, węże, dzieci”.. idealniej bym tego nie opisała.

A teraz, powiedz mi. Do której grupy Ty zaliczasz Maroko. Czy to kraj, do którego chętnie wracasz? Czy może raczej nie Twoja bajka? Podziel się swoimi odczuciami i doświadczeniami..