Opisując wiele przedmałżeńskich relacji można odnieść wrażenie, że parom niezalegalizowanym żyje się ciężko w Maroku. Jak wiadomo wiele jest kwesti, w których prawo można obejść i żyć, ludzie ryzykują. Jednak prawdą jest, że łamie się wtedy kilka utartych społecznie zasad, nie mówiąc już o powiedzonko “no ring, no rights” – bez pierścionka, bez praw.

Wyprowadzając się do Agadiru w 2019 roku niewiele wiedziałam odnośnie tradycji w jakich pary niemałżeńskie prosperują. Byłam jednym z wielu expatów wrzuconych na głęboką wodę, gdyż Stary nie jest zbyt wylewnym typem jeśli chodzi o jakiekolwiek formalności czy regulacje. Sama musiałam zgłębiać temat doszukując się wielu wytłumaczeń obecnego stanu rzeczy. Chciałam go poznawać, żyć nadal ciut po europejsku bez kółka na palcu serdecznym, lecz nigdy nie przypuszczałam, że przez to złamie kilka zasad..

fragment kaftanu ślubnego

~ kiedyś a dziś

Zgodnie z marokańskim Kodeksem Karnym, niezamężni żyjący razem w relacji mąż i żona popełniają przestępstwo. Już kiedyś pisałam nawet o tym, że grozi za taki występek od miesiąca do roku więzienia. A czy wspominałam, że do 2004 roku tak naprawdę wszystko wyglądało trochę inaczej?

Od początku w Maroku istniało coś takiego jak Al-Fatihah w odniesieniu do zawierania małżeństw. Był to muzułmański akt, który wskazywał iż dana para zaczyna tworzyć ze sobą rodzinę.

Al-Fatihah to modlitwa pojawiają się zaraz na początku Koranu. Jest otwarciem i prośbą o miłosierdzie oraz przewodnictwo. Recytuje się ją często przy ważnych momentach życia. Stary mówi, że już nie raz słyszał jak ludzie odmawiali ją gdy na świat przyszło dziecko w rodzinie lub ktoś zaczynał swój nowy biznes. Natomiast Al-Fatihah (Fatiha) istniało w Maroku od czasów starożytnych jako swoiste zaprzysiężenie zamążpójścia. Gdy cała biurokracja nie była na tak rozwiniętym poziomie, ludzie brali śluby w innej niż dotychczas formie. Wymawiali przed urzędnikiem odpowiednią formułkę i sru.

Wraz z wprowadzeniem nowego kodeksu i wielu zmian w prawie rodzinnym zaniechano propagowanie tego typu małżeństwa zwyczajowego. Wprowadzono jedynie okres przejściowy, by można było ustosunkować się do nowych prawnych restrykcji, wtedy też małżeństwa zawarte przez Al-Fatihah musiały udokumentować swoje związki. Do początku 2019 roku nadal w urzędach stanu cywilnego w Maroku przyjmowano deklaracje chęci podpisania Fatiha, jednak te były (i są) odrzucane. Akt ten obecnie nie ma żadnych praw, jest czysto religijnym obejściem zakazu kontaktów par przed oficjalnym zawarciem związku. Kobiety podpisujące taki dokument nie mogą wysnuwać żadnych roszczeń odnośnie potencjalnych alimentów, dzieci nie muszą zostać uznane przez ojca, a i kwestie dziedziczenia się rozmywają. W przypadku, gdy jedno z partnerów jest obcokrajowcem, pojawią się też kwestie ubiegania się o karte rezydenta. W oparciu o Al-Fatihah nie byłoby to możliwe, bo para nie miałaby usprawiedliwionego wspólnego życia.

W efekcie obecnie jedyną opcją by para mogła być ze sobą legalnie jest podpisanie prawnego kontraktu ślubnego.
O tym jak wygląda procedura zawierania takiego związku pisałam tutaj -> ” Papierkowa Ślubna Batalia“.

~ największe grzeszki

Czytałam kiedyś wiele o kontrakcie Orfi – kojarzycie ? W Internecie jest kilka burz już w tym temacie, a chodzi o dokument podpisywany w Egipcie w celu zamieszkania razem bez ślubu.

https://www.instagram.com/p/CTHsKU0M5q6/

Wcześniej była jedna zasadnicza różnica między Orfi a kontraktem Al-Fatihah. Ten pierwszy nie ma żadnej mocy prawnej, natomiast ten drugi, podpisywany przy zaprzysiężonym urzędniku Sądu Rodzinnego mógł stanowić o legalności związku. Jak już wspomniałam, w 2004 roku, wraz z pojawieniem się Moudawana (Marokańskiego Kodeksu Rodzinnego) zasady legalizacji się zmieniły. W chwili obecnej osoby chcące wziąć tak zwane “małżeństwo bez umowy” robią to trochę na zasadach Orfi. Nadal podpisywane są takie dokumenty w niektórych wiejskich miasteczkach czy regionach, gdzie nie ma stacjonarnego urzędu stanu cywilnego. Mówi się, że z małżeństwa Fatiha w dużej mierze korzystają analfabeci z górkich regionów Atlasu. Także niektórzy żołnierze i wojskowi, który chcą uniknąć długiego oczekiwania na zgodę swoich przełożonych na ślub. Malika Ben Mahi, która jest szefową w jednym ze stowarzyszeń kobiet otwarcie krytykuje takie małżeństwa, mówiąc iż:

“Małżeństwo Al-Fatihah to sposób na obejście niektórych prawi i na pozbawienie kobiet ich uprawnień. Daję swobodę mężczyźnie na zakończenie związku, uniknięcia alimentów i przyznania się do swoich dzieci.”

~ realia życia mieszanego

Odstawiając jednak legalizacje związków na bok i skupiając się na relacji między partnerami. Wiele rzeczy jesteśmy w stanie sobie wynegocjować, jednak niekiedy naleciałości kulturowe czy zwyczajowe kierują nami bardziej niż tego chcemy. Rozmawiając z osobami będącymi w związkach mieszanych zauważyłam, że wielu z nas szuka takiego swoistego przyzwolenia na bliskie relacje bez łamania prawa i bez brania od razu ze sobą całej odpowiedzialności jaka się wiąże z małżeństwem. I myślę, że nie ma w tym nic złego! W końcu jestem zwolenniczką poznania się, zrobienia kilku wywiadów środowiskowych czy odpalenia social mediów danej osoby przed wpakowaniem się na mine.

Jednak mimo, iż o związkach mieszanych mówi się coraz więcej, to nadal są owiane swoistym tabu. Patrząc na swój własny związek, zauważam nawet, że nieco inaczej nasze życie wygląda w Polsce niż w Maroku. Nie to byśmy my się zmieniali, ale zachowania społeczne już tak. Lekko naginamy się w tą lub tamtą stronę. Debatując z wieloma cudzoziemcami myślę, że często w takich mieszanych związkach popełniamy te same błędy lub inaczej – naginamy te same prawa! W odniesieniu się do realiów marokańskich, takimi top 5, które ja nagięłam były:

  1. ukrywanie związku przed rodziną i znajomymi

Może wiele osób się obruszy, ale my z początku wcale nie przyznawaliśmy się do naszej relacji tak namiętnie i ochoczo. Mieliśmy wielki dystans do tego jak ten związek się potoczy. Moja rodzina dowiedziała się dopiero, gdy zdecydowałam się na przeprowadzkę. Czyli w momencie krytycznym, kiedy już musiałam powiedzieć “halo, kogoś mam!”. Natomiast rodzina Starego poznała mnie prawie rok od rozpoczęcia się naszej znajomości. I to przez przypadek, gdy już musiałam się u nich zjawić. Wcześniej faktycznie były potajemne telefony i wiadomości pisane w nocy, tak by nikt nie widział. Teraz jak rozmawiam z niektórymi osobami to pojawia się gorycz z przekonaniem, jakoby poważny związek już od początku musiał być jawny! Tymczasem, jak widać, czasami fajnie jest zachować na początku pewne kwestie tylko dla siebie.

2. zakaz spania w tym samym pokoju

To się tyczy wynajmu mieszkania, nocowania w jednych pokojach hotelowych czy przebywania razem w marokańskim domu rodzinnym. Generalnie wszystkiego, gdzie mogłoby dojść do kontaktu fizycznego! Te jest jak wiadomo prawnie zabroniony, a i nadal występuje swego rodzaju kultura dziewictwa w Maroku. By oficjalnie wynająć jakiekolwiek lokum czy zameldować się w podróży po kraju razem, należy okazać się kopią kontraktu ślubnego. W skrócie, udowodnić, że jest się legalną parą, czyli małżeństwem.

W praktyce, niektóre mieszkania wynajmowane bezpośrednio od właścicieli (nie przez agencje) zwłaszcza dla par mieszanych można ogarnąć bez tego papierka. Tak samo krótkoterminowy najem na doby można uskutecznić będąc zwykłą parą. A i na niektórych osiedlach w większych miastach szerzy się trend wśród młodych chętnych doznań. Wynajmują oni kwaterę na dobę i urządzają sobie schadzki miłosne lub imprezy zakrapiane zakazanym przez islam alkoholem. My mieszkanie prawie od początku mojego pobytu w Maroku wynajmowaliśmy. Na chwilę wcześniej jedno udostępniła nam siostra, jednak nadal, byliśmy w nim sami. Chciałam poznać Starego, a i wydawało mi się to najlogiczniejsze – nie jestem fanką zrzucania się komuś na głowę. Jednak z biegiem czasu bycia razem trafiło nam się też pomieszkiwanie w domu rodzinnym mojego wybranka. To bardzo tradycyjne miejsce, więc zdziwiło mnie, iż jeszcze przed ślubem dostaliśmy jeden wspólny pokój z łóżkiem. Chcąc uszanować w pełni rodzinne kwestie zdecydowaliśmy się niemniej sypiać osobno, gdyż tak naturalnie zakwaterowane byłyby marokańskie pary. Jeśli w jednym pokoju, to w dwóch osobnych łóżkach, choć najlepiej udostępnić dwa osobne pokoje.

Zdarzało nam się też podróże z problemami, kiedy to nie chciano nas zakwaterować jako nie-małżeństwo i musieliśmy bukować dwa osobne pokoje lub gdy wybłagaliśmy wspólne spanko, lecz sąsiedzi wynajmowatego mieszkania prawie w nocy wezwali do nas policje. Pamiętam krzyki o grzechu jaki popełniamy i tą nieprzespaną noc w Nadorze ze stresu, że pójdę do marokańskiego pierdla.

3. zakaz przyjmowania w domu mężcznyzn bez obecności męża

Z tym mieszkaniem osobno to też tyczy się wiele historii, które tylko czasem warto przytaczać. Teraz jest moment na jedną z nich, a mianowicie – kwestie gości. Boleśnie przekonałam się o tym niepisanym prawie po fakcie, ale może ktoś nauczy się na moim doświadczeniu.

Bynajmniej,nie mam na myśli tutaj incydentów, kiedy to kobieta pół naga otwiera drzwi komuś lub sytuacji, w których każda pani marokańskiego domu musi mieć zapas herbaty, cukru i ciasteczka na wypadek niespodziewanych gości. Jest taka jedna zasada, którą złamałam trzy razy. Mianowicie. Mieszkając razem z partnerem, nie można zapraszać do swojego domu innych mężczyzn pod jego nieobeność. Ogólnie to nie przystoi kobiecie generalnie obracanie się samej w towarzystwie facetów oraz spraszanie ich do domu. Jest to przyjmowane z wielkim przekąsem tak samo jak bardzo roznegliżowane ubrania na tradycyjnych ulicach. Wielu dobrze wychowanych Marokańczyków nie przejdzie progu drzwi wiedząc, że w środku jest tylko kobieta. Tak kilkukrotnie odmówił mi wejścia nawet brat mojego Starego. Natomiast znam też takich, którzy chętnie będą się pchać do obcokrajowców, jak choćby Ci co próbowali włamać się do mojego pokoju hotelowego podczas pierwszego wyjazdu. Niemniej, regułę złamałam z prozaicznych powodów! Zapraszałam, nie znając tego kontekstu, z przyzwyczajenia jak gdy zapraszałam do swojego mieszkania w Trójmieście wszystkich swoich kumpli. Dla mnie bez podtesktu seksualnego, dla wszystkich marokańskich sąsiadów wręcz przeciwnie.

4. zakaz wywlekania brudów

To uważam za świetne prawo akurat! Co w domu zostaje w domu, bo w sferze publicznej czasami nie warto jest rozstrząsać pewnym kwestii. Lubię tę regułę, kiedy to wyjaśniamy sobie pewne rzeczy tylko w naszych czterech ścianach samotnie, nie wywlekając i angażując innych w nasze życie. Ale.. nie byłabym sobą, gdybym i tego nie złamała.
Choć zrobiłam to akurat w dobrej wierze, chcąc poradzić się zaufanej osoby odnośnie naszych rozterek i tego co powinnam zrobić, zostało to odebrane przez mojego Starego opacznie. Według niego kwestie stanowiące o relacjach między nami powinny być rozpatrywane tylko w cztery oczy. Natomiast wszelkie nieporozumienia z udziałem innych, powinny być od razu wytłumaczone i przegadane. Plotkarsto jest przez mojego męża ganione okrutnie.

5. zakaz bliskości i kłótni w miejscach publicznych

Reguły, które łączą się niejako z dwoma powyżej. Zakaz nadmiernych czułości i okazywania sobie bliskości wywodzi się bowiem z prawa dotyczącego kontaktu fizycznego, natomiast te kłótnie to trochę jak z wywlekaniem brudów. Choć tutaj też odnosi się to bardziej do okazania braku szacunku względem partnera.

Mi nie przeszkadza to, że mój wybranek nie trzyma mnie ciągle za rękę. Wystarczy mi jak robi to podczas przechodzenia przez ruchliwe ulice Maroka. Fanką obscenicznego całowania się również nigdy nie byłam, zatem i na tym polu nie ma ze mną problemów. Sam jak nikt na ulicach nie patrzy to daje mi małe buziaki w dłoń, policzek, czoło, czy nawet muśnie ustami. Tylko kurde to awanturowanie się.. z tym miewałam problemy! Czasami buzowałam tak mocno, że krzyknęłam coś na środku souk’u lub palnęłam mocnym głosem na rondzie w mieście. Oczy wszystkich wokół momentalnie zwrócone były na mnie i już wiedziałam, że mam przeskrobane!

Mimo tych wszystkich dzikości i spontaniczności, których popełniłam myślę, że wszystko było po coś! Gdybym nie złamała jakiejś zasady to nie znałabym jej konsekwencji czy zasadności istnienia. Czasem człowiek chyba faktycznie musi iść wbrew utartym wytyczonym drogom by znaleźć tą swoją..

A Ty, złamałaś kiedyś jakieś zasady z powodu miłości?
Nagięłaś coś w swoim życiu, wiedząc, że robisz to w dobrej wierze?