Marokańskie śluby są szeroko opisywana oraz pokazywane na łamach wielu magazynów czy filmów. Ukazuje się różnobarwne, bogate stroje małżonków i gości, śpiewy, tańce oraz ogólnie wielobarwną fiestę na której każdy się bawi. Mniej jednak skupia się na tradycjach, skąd wywodzą się konkretne rzeczy, dlaczego od początku wszystko przebiega tak, a nie inaczej. W tym artykule będzie nieco odwrotnie. Nie zaciekawię kolorem sukien pani młodej, ale opowiem skąd wzięła się ich ilość. Podobnie, nie będę opisywać tylko wesela, lecz pokaże rytuały ślubne. Nim jednak opiszę jak to wszystko wygląda, pragnę cofnąć się do zaręczyn, które odgrywają niemniej istotną rolę. Są jak jeden z etapów obowiązkowych dla najbardziej zagorzałych wyznawców tradycji marokańskich.

Historia miłosna pary młodej w Maroku często nadal zaczyna się w ukryciu bądź dopiero w dniu kiedy ustalana jest już data ślubu. Mimo, że małżeństw aranżowanych z roku na rok jest jakby mniej, bo młodsze pokolenia zaczynają iść swoimi drogami, to co do zasady i w świetle prawa, związki niemałżeńskie są zakazane. Na te tematy dokładniej poczytasz w innych wpisach – Aranżowe małżeństwa oraz Aż śmierć lub wiza ich nie rozłączy – miłość po marokańsku.

Stąd pierwsze oficjalne spotkanie, a jednocześnie zapoznanie rodzin obojga stron, przypadają na dzień zaręczyn.  Wtedy, zgodnie z nadal praktykowaną w wielu regionach (i w wielu rodzinach) tradycją, to pan młody wraz z rodzicami udaje się do rodziny przyszłej żony aby prosić ją o rękę. Rodziny siadają razem przy stole, poznają się wzajemnie i sprawdzają czy małżeństwo ich dzieci jest możliwe. Bowiem, nawet jeśli w Maroku pełnoletnie osoby mogą wziąć ślub bez zgody rodziców, każde małżeństwo kulturowo wymaga ich błogosławieństwa i akceptacji. To najczęściej już na tym etapie ustala się kwestie finansowania ślubu, jego przebiegu oraz snuje wstępne plany. Nim jednak dojdzie do wesela, po drodze czeka jeszcze kilka atrakcji. Pierwszą z nich jest khotba, czyli impreza zaręczynowa. To uroczystość, przypominająca niemalże małe wesele lub jak ludzie mawiają – jest jak próba przed tym najważniejszym dniem. Może to być skromne spotkanie przy obiedzie albo wielka uroczystość z cateringiem i muzyką. Standardowo na stół w pierwszej kolejności stawia się herbatę marokańską, którą podaje się jako symbol gościnności. A dalej, w zależności od tego gdzie jesteśmy, smakołyki z regionu. Na naszym przyjęciu na stole pojawiły się pieczone kurczaki, wykwintne tażiny z wołowiną, jagnięciną  i suszonymi owocami, bardzo słodkie ciasteczka i jeszcze kilka dobroci. Pan młody i panna młoda zazwyczaj już podczas tej ceremonii wymieniają się przyszłymi obrączkami. Stąd też, patrząc na biżuterię ślubną Marokanek można dostrzec, że pierścionek zaręczynowy i obrączka są ze sobą połączone stanowiąc jedność lub są tak skonstruowane, że noszone razem łączą się ze sobą. Nie wiem jak jest w regionach północnych kraju, ale na południu, podczas khotba przyszły mąż przynosi ze sobą różnorakie dary czy kosztowności.

Prezenty nie kończą się jednakże tylko na tym etapie. Między zaręczynami a datą ślubu, pojawiają się kolejne. Pani młoda jest obsypywana podarunkami zwanymi hdiyya. Oczywiście ich wartość, a także występowanie ogólnie, reguluje zamożność rodziny pana młodego. W darze najczęściej daje się bardzo symboliczne produkty jak mleko, cukier, daktyle, suszoną hennę, kwiaty. Mleko i cukier to symbol rodziny oraz życzliwości, daktyle mają nadać słodyczy wspólnym chwilom, a suszona henna i kwiaty będą pannie młodej potrzebne w ceremoniach przygotowujących ją do wesela. Dodatkowo pojawiają się tu również tkaniny, które mają posłużyć na uszycie przyszłych sukien, różnokolorowe kaftany, złote komplety biżuterii, eleganckie buty, torebki czy perfum. Tak naprawdę nie ma reguły co zostanie wręczone i czy w ogóle będzie, bo to nieobowiązkowy, ale praktykowany zwyczaj. Zaczynający się dość ciekawą formą, bo procesją przez miasto do domu panny młodej. Nigdy nie zapomnę, jak pod naszymi oknami raz przechodziła owa parada. Na czele był samochód z przyczepką, na której siedział młody w odświętnym stroju w otoczeniu prezentów. Dalej w kolejności szli muzycy, rodzina, znajomi i na końcu, wszyscy obcy ludzie chcący dołączyć się do uroczystości hdiyya. Pośród tłumu dostrzegliśmy z mężem nawet jego babcię, która szła w odwiedziny do nas, ale nieco zboczyła z drogi by klaskać radośnie w rytm radośnie rozgrzanego tłumu. Co warto podkreślić mówiąc o tych wszystkich zdarzeniach, jest fakt, że między oficjalnymi zaręczynami a ślubem, najczęściej nie ma dużego odstępu czasu. Hdiyya bywa w niektórych regionach utożsamiana z posagiem wręczanym pannie młodej, choć ten jest jeszcze czymś innym.

Jeśli jednak chcemy mówić o posagu, szerzej znanym w świecie muzułmańskim jako mahr, musimy przejść do etapu ślubu właściwego. Zacznijmy od tego, że w Maroku nie ma rozdzielności między ślubem religijnym nikah a urzędowym. Nie można iść tylko do meczetu, wypowiedzieć odpowiednią modlitwę by się ze sobą „połączyć” i po sprawie. Trzeba przejść całą procedurę sądową i złożyć w urzędach dość sporo dokumentów by ślub wziąć (jeśli planujesz ślub z Marokańczykiem to tutaj wpis z formalnościami). Nie istnieje także instytucja Urfi lub Orfi, powszechnie praktykowany w Egipcie tymczasowy związek małżeński. O możliwość ślubu występuję się w pierwszej kolejności do lokalnego sądu rodzinnego, a sam akt podpisuje się u specjalnego urzędnika państwowego. Te prawa są takie same dla Marokańczyków czy obcokrajowców, bo narzuca je prawo. Marokański akt ślubny zatem przypomina kontrakt, dla mnie trochę bardziej jak umowę na kredyt przy zakupie pralki niżeli coś wyniosłego i uroczystego. Zwłaszcza, że do adoula (urzędnika ślubnego) trafia się często z ulicy, bez przygotowania, w zwykłych ubraniach i po prostu z przypadkowymi znajomymi jako świadkowie. Przy związkach cudzoziemców z marokańskim obywatelem, jednym ze świadków jest często nawet tłumacz, a drugim po prostu urzędnik przy którym spisuje się wszystko. Akt małżeństwa to dosłownie spisana umowa cywilno-prawna, na mocy której, młodzi deklarują się być ze sobą oraz budować wspólną przyszłość. Podczas spotkania oczywiście odczytuje się poszczególne fragmenty kodeksów prawnych czy też, co bardziej religijne osoby, odmawiają konkretne modlitwy. Tutaj też jest czas na rozmowę i wskazanie posagu. Mahr jest obowiązkiem wpisanym w marokański kodeks rodzinny. Przyszły pan młody musi ofiarować swojej przyszłej żonie prezent, który zostanie z nią nawet przy ewentualnym rozwodzie. Wiele kobiet utożsamia to z zabezpieczeniem, bo rozdzielność majątkowa jest wpisana prawnie w akt małżeństwa, a jak powszechnie wiadomo – islam stanowczo sugeruje by to mężczyzna był żywicielem rodziny, podczas gdy kobieta powinna zajmować się domem. Stąd też pojawiają się niekiedy już pierwsze problemy miłosno-finansowe, bo przyszłe panny młode wymagają dużych sum pieniędzy, nieruchomości bądź innych wartościowych materialnych rzeczy. Prawo mówi, że mahr może mieć symboliczne znaczenie, co z kolei wykorzystują pary, które nie są zwolennikami posagów. Wpisują one sobie w umowę jednego dirhama i mimo protestów urzędnika, by traktować przepisy poważnie, tak już pozostaje. Wspomnę, że tutaj też dochodzi często do nadużyć w związkach mieszanych, gdzie tak zwani wizowcy bywa, że nie tłumaczą dosadnie czym mahr jest wykorystując tym samym partnerkę by ta nie wpisywała sobie nic.

Po wszystkich formalnościach czas na barwne i baśniowe wesele. Dla wielu to kulminacyjny punkt programu ślubnego, choć coraz więcej osób odchodzi od wystawnych imprez na rzecz organizacji skromnego obiadu dla najbliższych. Tak było w naszym przypadku, gdyż z powodu pandemii nie mogliśmy zorganizować niczego, choćby podobnego do ślubu. Odpuściliśmy zatem ten temat, choć jak się później dowiedziałam, wesele wcale nie musi odbyć się tuż po ślubie. Bywa tak, że mija kilka lat nim para młoda je wyprawi. W dużej mierze jest to połączone z finansowymi możliwościami, a także mogą to być dwie imprezy razem. Podobną do wesela fiestę wyprawia się gdy na świat przyjdzie dziecko, zatem wiele par zaczęło ostatnio podchodzić do tematu od praktycznej strony. Ten artykuł jest jednak o rytuałach ślubnych, zatem opiszę tu te najbardziej tradycyjne kwestie weselne. A te imprezy organizowane są raczej dla kilkuset gości i trwają kilka dni z rzędu. Same przygotowania często mają wymiar rodzinny. Zaangażowani są rodzice, kuzynostwo, sąsiedzi czy znajomi. Bywa tak, że i cała wieś organizuje przyjęcie, na którym później bawi się tydzień. Wtedy na liście obowiązkowych rzeczy przy takiej hucznej imprezie pojawia się kwestia jedzenia, wynajęcia miejsca, zamówienia kamerzysty i fotografa, lokalnego zespołu muzycznego oraz zatrudnienia jeden lub kilku neggafat. To profesjonalna garderobiana, czyli kobieta, która ma za zadanie pomóc pannie młodej podczas całej ceremonii. Pilnuje czasu na kolejne obrządki, zmienia z nią stroje, biżuterię, maluje i czesze. Neggafat jest jak cień panny młodej, mając za zadanie by ta, wyglądała jak nieskazitelna księżniczka podczas całego wesela.

Nim dojdzie do właściwej uroczystości, idzie się do hammanu oraz odbywa się rytuał henny. Nie istnieją tu wieczory panieńskie czy kawalerskie, a nawet jeśli ktoś coś na ten wzór sobie zorganizuje to nie ma mowy o szaleństwach. Organizuje się kobiece wspólne wyjście do hammanu, które ma symbolizować dogłębne oczyszczenie, wprowadzenie w stan relaksu i odprężenia. Natomiast kolejny obrządek dotyczy nie tylko kobiet lecz  i mężczyzn  w wielu regionach Maroka. Dzień przed weselem, najczęściej w godzinach popołudniowych lub wieczornych, do domu przychodzi hennaya. Tatuatora i specjalista od hennowych arcydzieł. Jej zadaniem jest przyozdobić dłonie oraz stopy panny młodej na specjalną okazję, używając henny którą dostała w podarunku hdiyya. Podczas całego spotkania słychać przeróżną tradycyjną muzykę, a przyjaciółki, kuzynki, ciotki czy matki, tańczą wokół widowiska. Całość odbywa się w atmosferze znanego nam babskiego wieczoru, kiedy to wszystkie panie otwierają się i rozmawiają o życiu. Dochodzi tu do wielu zwierzeń, a także to moment na udzielanie dobrych rad odnośnie udanego małżeństwa dla przyszłej żony. Po młodej na fotel siadają goście. Pojawia się więcej pięknych i stylizowanych na ślub malunków. Głównie to geometryczne arabeski, gdyż marokańskie hennowe wzornictwo właśnie takie jest. Pojawiają się kreski, połączone w sieć punkty, konkretne symbole berberyjskie symbolizujące szczęście i pomyślność w przyszłości. Pan młody, nie zawsze, ale często ma zrobioną henną kropkę na wewnętrznej stronie dłoni.

Marokańska królewna, to bardzo popularne określenie na pannę młodą w tym dniu. Musi być ona piękna, nieskazitelna i czysta. Stąd tak popularne jest udanie się do profesjonalnego salonu piękności oraz posiadanie, wspomniana już, neggafat. Tutaj nie ma miejsca na półśrodki, a tuż obok idealnej fryzury czy mocnego makijażu, pojawia się kilka kreacji. Czas na pokaz w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo sukienek ślubnych musi być minimum trzy, a często jest ich aż siedem. To liczba w pewien mistyczny sposób naznaczona w Islamie.  Niemniej, liczba strojów zależy od regionu oraz majętności rodziny. Bardzo popularne jest posiadanie jednej ślubnej kreacji na własność (którą można sobie wpisać w mahr) oraz wypożyczenie pozostałych. Na liście najchętniej noszonych pojawia się kaftan oraz takchita, lecz tuż obok są inne regionalne stroje. Sama liczba ma niejako opisywać historię pochodzenia rodziny, gdyż kreacje mają ukazywać miejsca skąd pochodzi rodzina żony, męża, gdzie obecnie mieszkają, do czego się odnoszą. Biała suknia, tak tradycyjna w Europie, jest na przełomie ostatnich lat często dodawana jako jeden z kilku strojów. Oczywiście jak zmieniają się kreacje tak i dodatki. Na ślub trzeba zatem przygotować też kilka kompletów biżuterii, w tym korony  oraz diademy. Pan młody również się przebiera, dopasowując strojem do partnerki. Niemniej, to ona skupia na sobie wzrok i jest jak głównym punkt programu. Co tylko kieruje nas ku amariya, czyli lektyce na której wnosi się pannę młodą do Sali. Pochód jest hałaśliwy, towarzyszą mu instrumenty perkusyjne i bębny.  Udekorowana platforma niesiona jest przez tragarzy w białych pelerynach, którzy na środek pomieszczenia idą w rytm walca. Po chwili słychać charakterystyczne okrzyki radości, oklaski, gdzieś w powietrze lecą płatki kwiatów. A pan młody? Jest tuż obok, idzie tuż przy stopach swojej królowej. Zmierzają razem w kierunku przygotowanego dla nich tronu. To właśnie tam będą siedzieć przez całą noc, podziwiając jak bawią się inni. Rozpoczną całą imprezę wypijając wspólnie szklankę mleka oraz dzieląc się daktylami.

Tradycyjne marokańskie wesela zaczynają się dość późno. Jeśli zaproszenie jest na 19 to śmiało można przyjechać na 21, a i tak pewnie połowa gości jeszcze się nie zjawi. W zależności od rodziny oraz regionu, niekiedy podczas ślubu mamy dwa oddzielne przyjęcia. Jedno dla kobiet, drugie dla mężczyzn. Ze względów religijnych, by te pierwsze miały więcej swobody i możliwości do świętowanie, dokonuje się separacji grupy. Gdy widowisko już się rozpocznie to mamy do czynienia z feerią barw i wzorów. Wszędzie błyszczy się złoto, kaftany są we wszystkich kolorach tęczy, a na stołach zaczynają pojawiać się przekąski. Pierwsze podaje się soki owocowe, herbatki, przeróżne ciastka i bakalie. Rytuał podobny do tego, który pojawia się przy wejściu do każdego domu. Symbol gościnności, będący zaproszeniem do własnego domu. Na weselach marokańskich nie ma konkretnego planu stołów, nie ma rozpiski kto i jak powinien siedzieć, a tym bardziej nie ma zorganizowanego czasu dla gości. Wszystko dzieje się jakby intuicyjnie. W końcu przyszło kilkaset osób, których nawet nie zaprosiliśmy. To typowe dla marokańskich imprez, że może przyjść każdy nawet bez oficjalnego zaproszenia. Dania podawane są wspólnie na stół, a każdy korzysta z tego na co akurat ma ochotę. Im więcej osób przychodzi tym szybciej na stołach pojawiają się kolejne dania. Kosze owoców, tradycyjna pastilla i ciasta. Później dopiero mięsne oraz warzywne potrawy. Dopiero co bardziej nowoczesne wesela rezygnują z frywolności i zaczynają stawiać na większą kontrolę gości, tworząc listy, wyznaczając miejsca oraz porcje konkretnych dań. Według starych obrządków, wesela robiło się w wielkich namiotach na środku ulicy, a dania gotowały Marokanki z rodziny i sąsiedztwa. Teraz, wynajmuje się wielkie sale balowe czy hotele, zamawia catering i stawia bankiety. Jedyne co jest niezmienne to muzyka. Na parkiecie królują rytmiczne pląsy przy akompaniamencie zespołów arabsko-anadaluzyjskich, piosenek chaabi lub marrakchias. Bardzo energiczne melodie, którym goście wtórują tupiąc nogami, klaszcząc oraz krzycząc bliżej nieokreślone słowa. Wszyscy bawią się w najlepsze, jakby jutra miało nie być, a całe wesele trwa z reguły kilka dni. Ludzie świętują po zmroku, następnego dnia idąc normalnie do pracy.

*ten tekst był swego czasu napisany dla klubu Polki na Obczyźnie i opublikowany na stronie onet.pl – przeczytasz go też tutaj